„Gdy biegniesz pod górę, możesz się poddawać tak często jak masz ochotę, pod warunkiem, że twoje stopy wciąż się poruszają” / „When running up a hill, it’s ok to give up as many times as you want – as long as your feet keep moving” Shoma Morita

Image

Trzeci dzień od diagnozy. Wielki Piątek. Symbolicznie – dramatyczny dzień sądu i męki. Dzień, w którym Bóg składa samego siebie w ofierze.

Przyjechaliśmy z Jasiem do szpitala na biopsję. Nie zamierzaliśmy nikogo i niczego składać w ofierze. Byłam jak dzikie zwierzę, gotowe na każdą walkę. Do krwi, do kości, bez względu na cenę, jaką przyjdzie zapłacić. W myślach rzucałam się z pazurami na tę chorobę, wydrapywałam jej oczy, przeganiałam z naszego świata, tocząc pianę z pyska.

Jaś tymczasem najzwyczajniej w świecie bał się konkretów związanych z operacją – bólu, samotności na sali operacyjnej, zastrzyków. Po drodze próbowałam obudzić w nim tę samą wolę walki, która gnała mnie do przodu.

– Jasiu, musisz być teraz bardzo dzielny. Musimy walczyć, tak samo jak w Gwiezdnych Wojnach. Nie martw się, cały czas będziemy z tobą i wspólnie pokonamy tego guza!

-Tak… mówicie, że idziemy razem na wojnę, ale przecież to tylko ja będę krwawił.

Od tamtego dnia minęły wieki. To było sześć miesięcy wypełnionych pomocą, o jakiej mi się wcześniej nie śniło.

Początkowo myślałam, że musimy wszyscy bardzo stwardnieć, żeby to jakoś przetrwać. Jednak – podczas gdy pod wpływem tragedii serce twardnieje – proste ludzkie gesty na nowo je otwierają. Dzięki Wam nie tylko przetrwaliśmy, ale udało nam się uśmiechać każdego dnia. Zamieniliście potencjalnie trudny czas wielkiej tragedii w chwile pełne wzruszeń i wdzięczności.

Dziś ostatni piątek przed maratonem. Pojutrze będę biec, kontemplując moją wdzięczność za to wszystko, co dla nas zrobiliście, na każdym kilometrze. Nie sposób tego wyliczyć. Będę musiała kontemplować bardzo dynamicznie, żeby zdążyć w tych parę godzin biegu!

Jeśli mnie spotkacie na trasie, prawdopodobnie będę się zalewać łzami wzruszenia.

Cokolwiek będziecie robić tego dnia, gdziekolwiek będziecie, mam nadzieję, że poczujecie wielką falę wdzięczności.

Dziękuję Wam za wszystko, co dla nas zrobiliście!

Wszystko, co się wydarzy w niedzielę, jest dla Was i bez Was nie miałoby miejsca. Każda kropla potu, każdy uśmiech, każdy pokonany kilometr – dla Was.

Jesteście wspaniałymi ludźmi!

***

Third day after the diagnosis. Good Friday.

Symbolically – dramatic day of judgment and torment. Day on which God sacrificed himself.

We came to the hospital for the biopsy. We were not going to sacrify anyone or anything.

I was like a wild animal ready for any fight. To the blood, to the bones, whatever it would take, I was ready for it. In my imagination I attacked the disease with my claws, jumped to its throat, casted it out madly of our world.

Meanwhile Jaś was anxious about all the specifics of the operation – pain, loneliness in the operating room, injections. On the way to the hospital I tried to awaken in him the same will to fight that pushed me forward.

– Jaś, you have to be very brave now. We’ll fight like they did in Star Wars. Don’t worry, we’ll be with you all the time! And we’ll beat it together!

– Yes … you say we’re at the war together, but it is only me to be bleeding out.

It’s been a long time since that day. Six months filled with support I’d never dreamed of before.

I remember that early in those days, I thought we all have to steel our hearts to survive. However, while heart steels against any tragedy, a simple act of human kindness can unstitch you. Thanks to you we didn’t only survived, we’ve managed to smile every day. You’ve turned this potentially difficult tragedy time into moments full of joy and gratitude.

Today is the last Friday before the marathon. The day after tomorrow I will run contemplating my gratitude for all you ‘ve done for us on every kilometer. It is impossible to enumerate all of this. I’ll have to contemplate it very quickly if those few hours should be enough for me!

If you meet me along the way, I’ll probably be flooded with tears of emotion.

Whatever you do that day, wherever you are, I hope you’ll feel a great wave of gratitude.

Thank you for everything you’ve done for us!

Everything that happens this Sunday is for you and it would be impossible without you. Every drop of sweat, every smile, every mile – for you.

You’re wonderful people!

This entry was posted in Fighting Cancer, Marathon, Motivational, Running and tagged , , , , , . Bookmark the permalink.

4 Responses to „Gdy biegniesz pod górę, możesz się poddawać tak często jak masz ochotę, pod warunkiem, że twoje stopy wciąż się poruszają” / „When running up a hill, it’s ok to give up as many times as you want – as long as your feet keep moving” Shoma Morita

  1. Ewa's avatar Ewa says:

    Pani Marto, czytam Pani wpisy, wzruszam się, kibicuję Pani Synkowi i jestem z Wami myslami każdego dnia. Moi synowie znają Jasia ze szkoły. Stale sie za niego modlą.
    Mam pytanie: czy Pani Mąż był w ten pamiętny Wielki Piątek wieczorem ze starszym synem u Dominikanów?
    Pozdrawiam serdecznie, Ewa

  2. Pani Ewo, dziekujemy za wszystkie Wasze mysli i modlitwy! W kosciele byl wtedy Tata Jasia – Pawel – z jego Bratem – Mikolajem

    • Ewa's avatar Ewa says:

      Chciałam sie tylko umewnić.
      Widzieliśmy ich wtedy w Kościele. I już od tego Wielkego Piątku jesteśmy z Wami myślami. Ja nie znałam wtedy jeszcze Jasia, tylko moi synowie w tym ogromnym dominikańskim ścisku zauważyli Pawła i Mikołaja. Starszy syn pokazał mi ich: Zobacz mamo, tam jest chłopak z naszej szkoły. Młodszy syn, też Jasio, zapytał: Ciekawe, dlaczego nie ma z nimi Jasia? Dziwne, co? I strasznie smutno wyglądają tak sami… Może Jasio jest chory?
      Wtedy myśleliśmy o katarze albo chorym gardle… I wtedy pierwszy raz wspólnie się za Jasia pomodliliśmy.
      Przed operacją Jasia, mój starszy syn powiedział: To się musi udać. Na 100%! Nie ma innej możliwości! Tyle osób modli się przecież za niego, że Bóg nie ma innego wyjścia!
      Do zobaczenia w szkole!

      • Pani Ewo,
        niesamowite, ze tak wczesnie nas “zlapaliscie” myslami i modlitwa.
        Wielkie dzieki za to!
        I usciski dla Was wszystkich!
        Do zobaczenia w szkole!

Leave a comment