“Yesterday is History, Tomorrow a Mystery, Today is a Gift. That’s why it’s called the Present.” Joan Rivers

LIFE2

Nic nie dzieje się bez przyczyny.

Wszystko ma swoją cenę oczywiście, ale to od nas zależy, czy zyskamy, czy stracimy na tym, co się przydarza. Każde, zwłaszcza najtrudniejsze doświadczenie, może być błogosławieństwem. Zaczyna się od odrobiny przytomności i otwarcia się na to, co przychodzi. Szczęście czeka wszędzie, w każdym scenariuszu. Dlaczego czasami łatwiej jest cieszyć się życiem, gdy wisi ono na włosku, niż wtedy, gdy pozornie wszystko gra? Wszystko zależy od tego, na czym się koncentrujemy. I jakie znaczenie temu przypisujemy.

Cokolwiek dzieje się w naszej głowie, świat jest zawsze tak samo zachwycający. Nie ma zwykłych chwil. Wystarczy się rozejrzeć. Zawsze – bez wyjątku – możemy znaleźć powód do bezbrzeżnej radości. Zawsze. Kiedyś myślałam, że to jest okrutne – ludzie cierpią, umierają, a tymczasem słońce świeci, ptaki śpiewają, rzeki płyną, trawa rośnie – jak gdyby nigdy nic. Dziś widzę w tym więcej sensu.

Pamiętam popołudnie, gdy po raz pierwszy przywiozłam Jasia do domu po paru dniach w szpitalu. Położyliśmy się na kanapie i upajaliśmy każdą chwilą. Dom. Nie potrzebowaliśmy niczego więcej. Było cudownie. Uświadomiłam sobie wtedy, że dawno nie czułam się równie szczęśliwa, choć przecież nie działo się nic wielkiego. Można właściwie powiedzieć, że działy się wtedy w naszym życiu całkiem straszne rzeczy.

Jeszcze parę godzin wcześniej rozmawiałam z lekarzem o trudnych do przyjęcia faktach. Wiedziałam, że mierzymy się z bardzo ciężką i groźną chorobą. Jaś miał niebawem rozpocząć leczenie, które samo w sobie stanowiło zagrożenie dla jego życia. Moje dziecko, które zaledwie parę dni wcześniej skończyło 9 lat, miało stawać do walki o… Zdawałam sobie sprawę ze wszystkich możliwych czarnych scenariuszy. Nie wykluczałam żadnego. Nie oszukiwałam się. Nie odwracałam się od tego, co mogło nadejść.

Byłam w pełni przytomna. Robiłam wszystko, co w mojej mocy, żeby było jak najlepiej. Jednak w tamtej chwili to wszystko po prostu nie miało znaczenia.

Byliśmy w domu. Przytuleni na kanapie. Jaś się śmiał. Miał czyste, radosne spojrzenie. Koty mruczały. Za oknem świeciło słońce. Tylko to się liczyło.

Olśniewająca lekkość tamtego popołudnia nauczyła mnie kierować uwagę na to, co jest. Nie płakać za tym, czego nie ma. Nie błąkać się gdzie indziej. Nie zaśmiecać sobie umysłu wycieczkami do przodu czy do tyłu. Zostawić lęk związany z wyobrażaniem sobie przyszłości i żal za tym, co utracone.

Mogłam rozpaczać, snuć szalone wizje na temat tego, co może się wydarzyć, opłakiwać to, co tracę. Ale po co? Co mogłam wiedzieć o tym, co się stanie? I tak naprawdę – czy na pewno coś tracę? A może jest zupełnie odwrotnie?

Tamta chwila była doskonała. Zanurzenie się w niej przyniosło upragniony spokój. I radość. Ogromną, niczym nie zmąconą radość życia.

Każde wyzwanie jest jak koan. Zmusza do stawiania pytań o największe tajemnice i przynosi odpowiedzi. Z czasem okazuje się, że wszystko, co wydawało się przypadkowe, było nieuniknione. Rzeczywistość nie jest zbiorem chaotycznych elementów. Można się opierać temu, co jest, ale to bez sensu.

Ostatnie miesiące były – delikatnie mówiąc – obfite w trudne doświadczenia. Bywało, że tu i teraz nie zapowiadało się zbyt komfortowo.

A jednak – gdy w danym momencie niesiesz ciężar tylko tego jednego momentu – nie jest źle. Powiem więcej – jest całkiem nieźle. Wystarczy się skoncentrować. Powiedzmy sobie szczerze – ile ciężaru może wnieść pojedyncza chwila? Nie dasz rady przez jedną chwilę? Daj spokój…

Choćby nie wiem jak skomplikowane było życie, nadal pozostaje po prostu serią momentów. W każdym z nich możemy skierować naszą uwagę w dowolną stronę i w dowolny sposób przeżywać to, co się dzieje. Zawsze znajdą się powody do zmartwień, tak samo jak zawsze znajdzie się powód do radości. Zawsze mamy wybór. Od tego, co wybieramy, zależy kim się stajemy. Od tego, kim jesteśmy, zależy całe nasze życie. Nasze życie zależy od tego, jakich wyborów dokonujemy w krytycznych momentach.

To jest takie proste.

Na czymkolwiek się koncentrujemy – na tym, co wydaje się dobre, czy złe – niech to będzie to, co jest. Niech to będzie tu i teraz. Choćby na chwilę. A potem na kolejną. I kolejną. Aż zamieni się to w nawyk. Nie ma sensu błądzić myślami po tym, co się może wydarzyć lub co już się stało. Ani nad jednym, ani nad drugim, nie mamy żadnej kontroli. Jedyne co jest, to tu i teraz. Reszta jest złudzeniem. Tylko tu i teraz możemy być szczęśliwi. Jak można z tego nie korzystać? Przecież o to nam wszystkim chodzi, prawda?

***

Whatever happens, happens for a reason.

Everything has its price of course, so it’s up to us if whether we benefit or loose it in the end. Every experience, no matter how difficult, can be a blessing. It all starts with a little bit of consciousness and openness to what is coming.

Happiness is everywhere, in every scenario. Why is it easier sometimes to feel joy of life when it is hanging on by the eyelids than when everything seems to be all right? It all depends on what we focus on. And the meaning we see in everything we face.

Whatever is going on in your head, the world is always just as delightful. There are no ordinary moments. Just take a look around. Always – with no exceptions – we can find a reason for a pure joy. Always. I used to think it’s cruel – people suffer and die, and yet the sun is shining, birds are singing, river is flowing and grass is growing – as if nothing had happened. Today it makes more sense to me.

I remember the afternoon when I first brought Jaś back home after a few days in hospital. We lay down on the couch and embraced every moment. Home. We didn’t need anything. It was wonderful.

I realized I haven’t felt so happy for a long time even though there was nothing really special going on. You could actually say – pretty terrible things were happening to us at the time. A few hours earlier I talked to the doctor about facts difficult to accept. I knew we were facing a very serious and dangerous disease. Jaś was about to begin treatment which was a threat to his life itself. My kid, who just a few days ago was celebrating his 9th birthday, was preparing for a fight for… I was aware of all possible worst-case scenarios. Did not exclude any. Didn’t fool myself. Didn’t turn my back to what might come.

I was fully conscious. And I did my best to get through all this. But at that moment it just didn’t matter. We were home. Cuddling the couch. Jaś laughed. He had this bright, cheerful look. Cats were purring. Sun was shining through the window. That was all that really mattered.

Stunning lightness of that afternoon taught me to focus on what is. Stop crying for what isn’t. Stop wandering anywhere else. Stop cluttering the mind with trips to the future or to the past. Leave the anxiety associated caused by imagining what awaits us, and the regret for what I’ve lost.

I could grieve, spin crazy visions of what could happen and mourn over everything I would lose. What for? What did I know about what was going to happen? And in fact – am I sure I would lose anything? Maybe it will be just the opposite?

That moment was perfect. Immersing into here and now brought longed-for piece. And joy. Pure joy of living.

Each challenge is like a koan. Forces us to ask mystery questions and brings all the answers. In time, it turns out that what seemed to be random, was inevitable. Reality is not a series of chaotic elements. You can resist what is, but it doesn’t make any sense.

Recent months have been – to put it mildly – rich in challenging experiences. Sometimes here and now didn’t seem to be comfortable. And yet – if at any given moment you carry the burden of just this moment only – it’s not that bad. It’s pretty good actually. Just focus. Let’s be honest – how much burden can a single moment bring? Can’t you make it through one moment? Common!

No matter how complicated life is, it is still just a series of moments. In each of them we can direct our attention to anything we choose and experience what is going on in in different ways. There are always things to worry about, as there is always a reason to celebrate. We always have a choice. On what we choose depends who we become. On who we are depends our whole life. Our life depends on what we choose in those critical moments.

This is so simple.

Whatever we choose to focus on – something which seems good or bad – let it be something that is. Let it be here and now. Try just for a moment. And then for another one. And another. Until it becomes a habit. There is no point to think of what might happen or what has already happened. We have no control of neither of it. The only thing that is, is here and now. The rest is just an illusion. Only here and now we can be happy. How can we not grasp it? It’s all life is about, right?

This entry was posted in Inspirational, Life Couching, Positive Thinking, Self Development and tagged , , . Bookmark the permalink.

Leave a comment